Social Icons

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Czy borderowi wystarczą długie spacery?


Odpowiedź brzmi: i tak, i nie. Border collie to rasa pracująca, wymagająca zajęcia i pracy umysłowej, jednak absolutnie NIE przez cały czas, to nie jest robot. Musimy pamiętać, że tam, gdzie stworzono tę rasę (na granicy Anglii i Szkocji) owce nie są wypasane przez cały rok. A zatem co robi border zimą? Leniuchuje. Nader aktywne, a zarazem zbyt wymagające psy niepotrafiące odpoczywać nie mają tam racji bytu, gdyż pasterz nie będzie się z nimi użerać, kiedy w polu tyle pracy lub gdy zwyczajnie ma chwilę, by odsapnąć.


I Damon jest właśnie takim osobnikiem, który potrafi się wyłączyć, tj. nie ma najmniejszego problemu kiedy zachoruję i przez tydzień leżę w łóżku, a on tylko wychodzi, żeby załatwić sprawy fizjologiczne. Wówczas dzielnie się mną opiekuje, ogrzewając mi plecy. I wcale nie wymusza zabawy. Jasne, pod koniec tygodnia zaczynam już spać z zabawkami, ale nic poza tym. Natomiast kiedy to moje chorowanie dobiegnie końca i wyjdziemy na spacer, Damon zachowuje się jak z buszu wypuszczony. Dla innych wciąż jest tym grzecznym  i przykładnym pieskiem, ale ja widzę jak energia go roznosi, normalny szał ciał, bo wreszcie COŚ robimy!


Ale do czego zmierzam tym wpisem? Otóż trzy miesiące temu zawitał u nas nowy domownik - Drac (oficjalnie: Aron od Jula), fretka o umaszczeniu czekoladowym. Dlaczego dopiero teraz go przedstawiam? Bo wcześniej zwyczajnie nie było czasu, a szykuje się przydługi wpis.

Drac vel Smród

Dlaczego fretka? Będąc jeszcze w liceum kiedy w domu nie było mowy o psie, właśnie fretka była brana pod uwagę ze względu na swoją chęć obcowania z człowiekiem i żywotny charakter. Jednak wówczas sprawy potoczyły się inaczej i zamieszkał z nami królik. Teraz szukałam kompana dla Damona (o drugim psie nie ma póki co mowy), który potrafiłby zachęcić go do zabawy i żeby stał się jego towarzyszem.


Zatem kiedy Drac pojawił się w domu jako ośmiotygodniowe szczenię, stał się pępkiem świata. I wcale nie dlatego, że był malusi i milusi (kiedy spał), tylko ze względu na konieczną (jak dla mnie) socjalizację. Poza tym nie do końca ogarniał kuwetę (choć w hodowli podobno było 100%), więc też wymagał więcej uwagi. Na codziennych spacerach patrzyło się głównie pod nogi, żeby nie podeptać tego małego Cosia, a także pokazywało różne strachy tylko po to, żeby w późniejszym wieku tymi strachami już nie były.

Socjal nad wodą musiał być!

 
                                        Śpię, to jestem słodziak                                           Jak jestem aktywny, to łobuzuję!

 
                                             Jestę chomikię!                                                             Przywołanie

 
                                             Nowa kumpela - Engie                                                    Poobaw się!

 
                                             No cho no tu!                                                            Z kumplem Lucky'm

 
                                    Shanti: Ja się nie da podryzać!                                                    No cze!

Z ciocią Alicją

I nie szkodzi, że Damon towarzyszył nam we wszystkich kilkugodzinnych (sic!) eskapadach, skoro w zasadzie tylko dreptał sobie obok, a jak dali piłkę to przestali się interesować, a samemu to on się bawić nie będzie. I w sumie niby wszystko było w porządku, bo pies przebywał na świeżym powietrzu, biegał sobie sporo, był wolny. Po około trzech tygodniach zaczął pokazywać, że owszem, same spacerki są w porządku, ale nie na dłuższą metę.

 

 

Damon zaczął jęczeć bez powodu. Na początku myślałam, że chce wyjść, jednak po opuszczeniu mieszkania nie robił nic, a po powrocie znowu jęczał. Ja się frustrowałam, on jęczał. Wtedy tylko wydawało mi się, że to było bez powodu. On nie tyle łaknął uwagi (owszem, był zazdrosny), co jakiegoś zajęcia. Nie ukrywam, że jako pięcioletni pies, z innymi już się nie bawi, więc na zaczepki ze strony Draca reagował kłapaniem zębami na zasadzie "Spadaj, gówniarzu!", także o wspólnej zabawie nie było mowy.

 


Intensywna socjalizacja smroda zakończyła się po miesiącu i wtedy mimowolnie zaczęliśmy z Damonem na spacerach coś robić. Niby nie było tego dużo, ale już pojawiła się piłeczka tylko dla niego, wymóg wykonania kilku sztuczek przed rzutem i jęki odeszły jak ręką odjął. Po prostu brakowało mu zajęcia, a do tego strasznie ciężko było przełknąć fakt, że teraz to nie on jest w centrum zainteresowania nie tylko mojego, ale i gawiedzi spacerowej (kto go zna ten doskonale wie jak bardzo to kocha).

 

A zatem jeśli border collie nie będzie mieć zajęcia przez pewien czas, a zapewnimy mu dłuższe spacery to nic się nie stanie, on się dostosuje. Jednak nie na dłuższą metę. To nie pies, który będzie żyć obok nas. Border pragnie obcować z nami, a przede wszystkim być czynną częścią naszego ogniska domowego.

2 komentarze:

  1. Nie myślałam, że wychodzisz z fretką na spacery! Kiedyś myślałam o takim zwierzątku, ale jednak mama zgodziła się na psa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dlaczego nie? Każdy potrzebuje świeżego powietrza, z królikiem czy świnką morską również regularnie wychodziłam, co sprawiało im wielką frajdę :)

      Usuń