Social Icons

piątek, 12 marca 2021

11 lat minęło...

 ... jak jeden dzień.


Nie no, naprawdę! Może nie pamiętam już szczegółowo papisiowych czasów Damona, ale za to cały czas mam wrażenie, że on ma 3 lata... Gdyby nie Dean to tak naprawdę w ogóle nie zauważyłabym spadku formy u niego, które przejawia się - siłą rzeczy - byciem wolniejszym, bo w dalszym ciągu jest to pies, który daje z siebie 200% i zawsze chce!

Stety bądź nie, dzisiaj nie było czasu na długi spacer (poza tym zapowiadali u nas deszcz), zatem wybraliśmy się wczoraj, w wigilię urodzin :) I chyba można zaliczyć go do udanych, bo trwał 2,5 godziny i przeplatany był różnymi ćwiczeniami, w tym takimi, które pozwalają utrzymywać Mistrzunia w takiej formie, w jakiej obecnie się znajduje.

Damon swoje urodziny spędził w... pracy! Przedszkolaki sprawiły mu niesamowitą niespodziankę, a mianowicie nie tylko zaśpiewały Sto lat!, ale każda z grup wręczyła mu po urodzinowym balonie. A jakby tego było mało to przygotowali rysunkowe projekty (oczywiście mięsnych!) tortów, na których widać aż nie powiem komu ślinka leciała :)






Po pracy wybraliśmy się na krótki* (*około godzinny) spacer, na którym Księciunio miał całą moją uwagę. Niestety nie wzięłam ze sobą ukochanych dekli Damona, bo jak wychodziliśmy z domu to lało, a przestało akurat jak kończyliśmy pracę...


Powiem szczerze, że pomimo słońca, które wyszło to spacer był średnio udany, bo wiało tak, że o mało nam głów nie zwiało... a przy tym straciliśmy te piękne balony, które chwilę później udało się odzyskać, ale jedynie już w strzępach.

Mina Damona doskonale oddaje moje własne myśli na temat dzisiejszej pogody.

Uśmiechnięty ryjek, bo były zabawy z piłą!

Proszę bardzo, ktoś jeszcze ma ochotę nazywać Damona emerytem, hę?! ;)


Kiedy jedni po powrocie mogli zażywać relaksu, inni musieli wrócić do pracy. Jednakże na tym nie koniec urodzin! Wieczorem odbyła się biba! No, może biba to za dużo powiedziane, nazwijmy to więc skromnym przyjęciem dla najbliższych, bo co by nie mówić, najlepsza impreza dla Damona to taka ze mną sam na sam.

Solenizant w pełnej krasie!

Jak już wspomniałam, imprezka odbyła się w kameralnej atmosferze i Damon był zmuszony zaprosić brata, bo gdyby to od niego zależało to by to zupełnie inaczej wyglądało. Zgodził się jedynie dlatego, że czyhała na niego wizja prezentu jaki to dla niego przygotował młodszy brat.

"Nie pacze, niee paczeee na tort bradera, nie będzie mnie wtedy kusić!"

Już jak co roku nie mogło obyć się bez tortu. W tym roku postawiłam na prostotę: galaretka z gotowanej i obranej z kości (!) ratki wieprzowej, otulona "płatkami" z marchewki i przyprawiona suplementami Damona (tak, suplementami - ten biały proszek to beta-glukan, a nie mąka; a czerwony to hemoglobina), a w środku surowe jajko.

Po konsumpcji przyszła oczywiście pora na prezent(y) i choć dobrze wiem, że Damon najbardziej ucieszyłby się ze zniknięcia Deana to i tak nie pogardził tym co otrzymał, zwłaszcza że było zapakowane tak jak najbardziej lubi - w papier, który można rozrrrrrywać!


Czego mogę sobie życzyć z okazji jedenastych urodzin Damona? Chyba jedynie tego, żeby dalej cieszył się tak znakomitym zdrowiem jak do tej pory :) Mam nadzieję, że przeżyjemy jeszcze wieleee wspólnych lat!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz