Social Icons

środa, 1 kwietnia 2015

Gaz pieprzowy - spacerowy niezbędnik?


Czy kiedykolwiek zdarzyło wam się, że na spacerze jakiś pies podbiegł do waszego i to bynajmniej nie z zamiarem zabawy? U nas wielokrotnie. Pół biedy jeśli agresor jest mniejszy od naszego, zdecydowanie gorzej jeśli większy.

Photo by: J. Konieczko

Po pierwszym ataku na Damona postanowiłam zaopatrzyć się w gaz pieprzowy. Nie wiem dlaczego, ale Młody od zawsze był obierany na cel ataków, pomimo iż był (tak, czas przeszły) nader uległym psem, wysyłającym mnóstwo CS-ów i zawsze poddającym się. Po kilku(nastu) takich scysjach na widok innego psa sztywnieje, włos na karku mu się jeży i pomimo że sam nie zacznie, to na zaczepkę nie pozostaje dłużny. Natomiast ma uraz do sporo większych psów od siebie (kiedy miał 12 msc zaatakował go dorosły samiec ON-ka) i jeśli ten na niego nachodzi (bez względu na płeć czy zamiary), Damon w pisk i w obronie panicznie kłapie zębami.


Dzięki temu, że gaz mam zawsze przy sobie, jestem dużo spokojniejsza, zwłaszcza że dzięki niemu już kilka razy uniknęłam szycia Damona. I naprawdę wolę jeśli w przypadku ataku mój pies również oberwie gazem niż jeśli miałby spędzić następne godziny na stole operacyjnym, walcząc o życie.

Gaz wcale nie jest taki zły, wypróbowałam go na sobie (przypadkowo), a także na psie znajomej (również przypadek). Jeśli chodzi o mnie, to za pierwszym razem tak jakoś wyszło, że grzebiąc w torbie za smaczkami (tam go noszę, żeby zawsze był pod ręką), nieświadomie nacisnęłam spust i bum! Poszło mi po ręce. Wtedy niepotrzebnie polałam rękę wodą, bo było jeszcze gorzej.

Drugim razem po użyciu gazu zapomniałam o tym i palcem, na którym spoczywała jego resztka, przetarłam oko, które wcześniej mnie zaswędziało... I cóż, piekło! Ale tylko wtedy, kiedy miałam je otwarte. W sumie to gaz uniemożliwiał mi otwarcie oka i tyle. Jeśli było zamknięte to nic nie czułam.

Co do psa znajomej to pewnego razu na spacerze, kiedy ćwiczyliśmy kłus z Damonem, gaz wypadł mi z torby, a Parys nie przegapił okazji i w mgnieniu oka go ukradł. Ale jako że miał mocny ścisk, natychmiast przebił metalowe pudełko i CAŁA jego zawartość wylądowała mu w paszczy. Najpierw zaczęła mu lecieć straszna piana z pyska, ale gówniarz nie dał się złapać, więc nie można było nic zrobić. I w sumie po jakimś kwadransie było już ok, a po pół godziny nie było żadnego śladu, że wcześniej coś się stało.

Tak więc samemu można wyciągnąć wnioski czy gaz jest taki zły.

Ale jaki gaz najlepszy?
Przez tych kilka lat przez moje ręce przewinęło się kilka gazów. Nie mogę polecić jakiegoś szczególnego, zwłaszcza że na rynku jest ich sporo, jednak mogę poradzić, jakich gazów zdecydowanie NIE kupować, a na jakie warto zwrócić uwagę.

* Przede wszystkim unikamy gazów przeznaczonych specjalnie przeciwko agresywnym psom, gdyż są one zdecydowanie łagodniejsze niż te dla ludzi, co może skutkować brakiem pożądanego efektu w przypadku nader agresywnego zwierzęcia.

Gaz pieprzowy ANTI-HUND - spray

* Unikamy gazów w sprayu, które nie dość, że mają zasięg DO 1 metra, to jeszcze skuteczne są tylko w zamkniętych pomieszczeniach albo w bezwietrzne dni. Ale kogo chcemy oszukać? Jak przyjdzie co do czego, to nie mamy idealnych warunków i wiatr akurat będzie wiać w naszą stronę, a piękna mgiełka gazu poleci prosto na nas - tak, doświadczyłam tego cudu i zdecydowanie NIE polecam.

* Szukamy gazu żelowego, który nie tylko ma zasięg do 3-4 metrów, ale również jest skuteczny w warunkach ekstremalnych, tj. na deszczu, na wietrze, jak i w pomieszczeniach zamkniętych.

Gaz pieprzowy GRAPHITE Red Pepper - żel

* Zwracamy uwagę na gaz, który posiada klapkę typu flip-top, która zabezpiecza przed przypadkowym użyciem gazu. 

Gaz z klapką flip-top

I jeszcze z doświadczenia dodam, że w przypadku psa nie celujemy w oczy, bo bez tego zmysłu doskonale sobie poradzi, a możemy zwierzę dodatkowo rozwścieczyć. Celujemy w pysk, a konkretniej w nos.

Dla mnie gaz pieprzowy jest zdecydowanie lepszym wyjściem niż kopniak, który może trwale uszkodzić zwierzę. A jeśli jeszcze przypadkowo oberwie i nasz pupil, to po styczności z gazem, już po kilku(nastu) minutach wróci do siebie i to bez zbędnej wizyty u weterynarza. Ponadto na rynku dostępne są chusteczki dekontaminacyjne, neutralizujące gaz pieprzowy.

Pamiętajmy jednak o zdrowym rozsądku i pomimo posiadania gazu, na spacerze nie powinniśmy prowokować sytuacji narażających naszego psa na atak.

  

6 komentarzy:

  1. Ja w 90% wyjść na spacer mam ze soba gaz. Teraz główne na dziki/ pijaczków mniej na psy bo u nas raczej biegają takie sięgające do połowy nuśkowego ciała.
    Nigdy całe szczęście się nie przydał, mam nadzieję, że dam mu się w całości przeterminować.

    A i swój gaz dostałam jako romantyczy prezent na walentynki. Polecam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale zauważ, że 95% podbiegaczy to samce, a w takim wypadku z suką jest zdecydowanie łatwiej, bo nawet jeśli ona będzie się bronić przed zalotami to pies odbierze to jako prowokacyjną zachętę. Natomiast jeśli okaże się, że podbiegacz trafił na samca to akurat w naszym przypadku w 90% kończy się atakiem z jego strony (tego podbiegacza), więc ja swojego gazu użyłam już nie raz.

      Usuń
  2. Bardzo fajny wpis , też uważam ,że lepiej potraktować osobnika z gazu aniżeli solidnego kopniaka.
    Też mieliśmy sytuacje , gdzie Setu zawsze chętnie witał się z obcymi samcami do czasu ,aż jeden nas zaatakował i całe szczęście ,że nie byłam wtedy sama. Gaz przydatna rzecz , sama czasem zabieram jeśli wybieram się gdzieś na jakieś dalsze wędrówki i to nie tylko z obawy przed innymi psami. Całe szczęście jeszcze nie miałam sytuacji gdzie musiałabym go użyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja noszę gaz ZAWSZE, bo mało to durnych właścicieli puszczających agresywne psy samopas?

      Usuń
  3. Mam taki sam gaz pieprzowy żelowy jak ty ;p nasi sąsiedzi mają ogromnego i nader agresywnego kaukaza który już nie jendego psa ma na sumieniu a nawet dotkliwy atak na człowieka,z tego też powodu zaopatrzyłam się w gaz (żeby nie było sprawa z tym psem została zgłoszona na policję ale oni nic nie zrobili w tej sprawie ) i stał się moim niezbędnikiem na spacery. Wpis uważam za przydatny i zgadzam się z tobą co do joty
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jak to? Pies zaatakował człowieka, a policja ma to w du**e?! Trzeba było zrobić obdukcję! Bo o ile ataki na psy olewają, tak na ludzi nie mogą. Ja to często żałuję, że psy rzucające się na Damona nie dziabnęły i mnie, wtedy dużo łatwiej byłoby mi wyciągnąć konsekwencje.

      Usuń